Fotografia uliczna Rzymu
Podążając za biegiem historii
Wieczne Miasto wciąga mnie w swój labirynt za każdym razem. Zaczynam w jednym miejscu ale kolejny kościół, pomnik, fontanna, park, plac jest tuż za rogiem. Każda kolejna uliczka coś w sobie kryje. Więc idę dalej i dalej podążając za biegiem historii oraz swoją ciekawością. Nawet nie wiadomo kiedy krótki spacer staje się całodzienną pielgrzymką przez miasto, która tak naprawdę nie ma mety. Czasami porywa mnie rzeka ludzi ale wystarczy ukryć się w cieniu, żeby obserwować ten niekończący się nurt z dystansu. Można wtedy poczuć trochę przytłaczający ciężar historii, którą fizycznie dotykamy na każdym kroku. Ta świadomość wprowadza jednocześnie w euforię i melancholię. Bo imperialna wielkość i splendor ma również swoje ciemne strony i miejsca, których lepiej nie odwiedzać.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o jedzeniu. Po długich spacerach rzymska kuchnia jest prawdziwą rozkoszą i zdecydowanie pozwala odzyskać wszystkie utracone podczas marszu kalorie. Za każdym razem obowiązkowym punktem menu, niezależnie czy na zewnątrz jest 3 czy 30 stopni, jest carbonara – moja ulubiona pasta. Restauracje, które szczególnie polecam to Cajo & Gajo na Zatybrzu i przypadkowo odkryta Fiaschetteria Marini.
Barwy podróży Rzymu
Fotografia uliczna Rzymu pomaga poznać miasto i zaobserwować jego paletę. Jest ona dosyć monochromatyczna – utrzymana w odcieniach brązu, pomarańczy i żółci. Myślę, że przy wielkości metropolii wprowadza to kojący zmysły element i pozwala skupić uwagę. Na początek szaro-żółty khaki – idealny dla kamuflażu, który w wielkim mieście pomaga poczuć się trochę bezpieczniej. Przypomina również o militarnej przeszłości Rzymu. Słodki brzoskwiniowy kolor sprawia, że czujemy dni pełne słońca i ich soczystą energię. Metaliczny brąz ma naturalny odcień ale jednocześnie podkreśla surowość miasta. Na koniec, dla kontrastu, szaro-niebieski kolor łupka, dodający powagi i elegancji.