Podróż po Islandii

Wyobrażenia

Zanim przyleciałam na Islandię po raz pierwszy, wyobrażałam sobie już historię jaką chciałabym opowiedzieć moimi zdjęciami. Historię małości człowieka wobec ogromu i potęgi natury. Nasza podróż po Islandii trwała dwa tygodnie i nie czułam się tak ani razu. Wszystko, mimo swojej bezkresności, miało dobre proporcje i było na swoim miejscu. Góry pokryte chmurami. Woda penetrująca każdą możliwą szczelinę. Niezachodzące słońce. Puste przestrzenie wypełnione kwiatami łubinu. Czułam bardzo naturalny komfort.

Izolacja

Podróż po Islandii miała być opowieścią o samotności bo przecież na wyspie mieszka jedynie 368 590 ludzi. Ale również tego nie udało mi się doświadczyć. Każdy ma tam swoją przestrzeń prywatności i autonomii, więc nie trzeba tworzyć barier. Nie ma ogrodzeń i zasłon. Nawet owce nie przejmują się i podchodzą pod samą drogę. Może tak dlatego tak łatwo tam zrozumieć, że nie stanowimy centrum świata.

Znikanie

Niestety jest to również słodko-gorzka opowieść. W obliczu wszechobecnej natury bardzo łatwo dostrzec jej niedostatek w codziennym życiu zatłoczonych miast. Tak, jakby brak przestrzeni do błądzenia wzrokiem zmniejszał naszą perspektywę. Jednak najbardziej uderzyło mnie to podczas wizyty na lodowcu Langjökull. Jest on drugim co do wielkości na Islandii (mniej więcej powierzchnia Lizbony), który może zniknąć za około 80 lat.

Barwy podróży

Na szczęście podróż po Islandii to nadal historia o kolorach. Zaskakujące jak wiele odcieni może istnieć w tak surowych warunkach ognia i lodu. Wszystko ma głębokie barwy zmieniające tonacje. Chłodne i srebrzyste we mgle lub ciepłe gdy tylko słońce wyjdzie zza chmur. Do tego, trochę żartobliwie kontrastujące żółte i fioletowe kwiaty. Paleta kolorów tak różna od pastelowych miast.

P.S. Galerię z Reykjaviku możesz zobaczyć tutaj.